11 Listopada wszyscy biegają

16 listopada 2017
Share on FacebookPin on PinterestTweet about this on Twitter

Przyjęła się w Polsce tradycja organizowania sportowych wydarzeń w Dniu Niepodległości. Od wielkich miast do malutkich wioseczek wszędzie tego dnia sportowcy byli w przewadze. Nie tylko treningowo ale przede wszystkim startowo pokazali się biegacze. Od czasu kiedy biegam staram się również 11 listopada spędzać na biegowo. Kilkukrotnie był Luboń, Gdynia, a w tym roku wybór padł na Rokietnicę. Wybór nie łatwy, bo w konkurencji prężyły się biegi w Poznaniu, Luboniu, Obornikach, Gnieźnie i wiele wiele więcej.

Odkąd pamiętam pogoda sprzyjała szybkiemu bieganiu 11 listopada. Tym razem jednak zgoła inne warunki przywitały uczestników biegu w Rokietnicy. Niska temperatura, wiatr i deszcz, który nie napawał optymizmem. Optymizmem natomiast wiało od członków grupy Rokietnica Biega, która dzielnie mierzyła się z trudami organizacyjnymi biegu. Trzeba nadmienić, że był to organizacyjny debiut. Biuro zawodów mieściło się na hali Rokietnickiego Ośrodka Sportu. Tam również znalazło się miejsce na depozyt czy szatnie. Większość biegaczy i kibiców do ostatniej chwili zwlekało z wyjściem na zimno, które czyhało na dworze.

Chwilę po godzinie 11 wspólnie odśpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego, który tchnął we wszystkich uczestników wolę walki. Po Hymnie sprawy potoczyły się bardzo szybko. Krótkie przemowy oficjeli, zaproszenie na linię startu i o godzinie 11.11 usłyszeliśmy wystrzał startera. Taktykę na bieg miałem jedną – trzymać się czołówki ile się da. Udało się tylko chwilę 🙂 To znaczy po 2 kilometrach biegu straciłem kontakt z pierwszym zawodnikiem i mając spokojną przewagę na trzecim i czwartym w stawce kontynuowałem bieg. Zarzekałem się przed startem, że będzie on spokojny. Nie udało się dotrzymać słowa. Piąty kilometr minąłem w czasie ok 17.30. Byłem mocno zdziwiony bo jeszcze niedawno biegnąc samo 5 kilometrów zaliczyłem wtopę na poziomie 18.30. Rozumiem, że było to podczas przełajowego City Trail w Olsztynie ale jednak była to duża wtopa dla mnie. Wyrzuciłem to jednak z pamięci i dalej mknąłem przed siebie. Na 9 kilometrze jeszcze tylko skontrolowałem przewagę i do końca biegłem swoje.

Na mecie zameldowałem się z drugim czasem tego dnia – 35.15. Przed zawodami w ciemno brałbym ten wynik. Dlaczego? Dopiero wracam do porządnego treningu, wyniki krwi poprawiają się, samopoczucie również. Brakuje jeszcze jednak kilometrów, trochę kilogramów za dużo. No ale wszystko jest do zrobienia! Zima długa więc ciężko pracujemy.

Z tego miejsca chciałbym pogratulować Rokietnicy Biega za organizację zawodów! Biuro działało bez zarzutu. Po biegu była możliwość wzięcia kąpieli oraz wymasowania obolałych nóg. Na wszystkich czekały również domowe wypieki, herbata i kawa. Oczywiście gorąca zupa przebiła wszystko. Mam nadzieję, że za rok znowu się zobaczymy.

Podczas biegu testowałem również swoje nowe buty ASICS RoadHawk i muszę przyznać, że znakomicie radzą sobie podczas zawodów. Mimo, że są ultralekkie amortyzacja zachowana jest w nich na wysokim poziomie, a przy tym charakteryzują się dobrą elastycznością, która umożliwia szybkie przetaczanie stopy. Dobrze trzymały się na mokrym asfalcie i nie przysporzyły dodatkowych problemów na odcinkach pokrytych błotem. Cholewka jest dość przewiewna więc wiosną, latem czy jesienią noga się nie spoci. Zimą natomiast warto o tym pamiętać i założyć grubszą skarpetę.

Jeśli zatem ktoś będzie poszukiwał startówek na 5, 10 czy 21 kilometrów to śmiało mogę polecić nowe RoadHawki od ASICSa. Myślę również, że lżejsi zawodnicy śmiało założyliby je na dystans maratonu.

Do zobaczenia na treningach gRUNwald Teamu we wtorek o 20.oo pod stadionem Lecha 🙂