Listopadowe bieganie

14 listopada 2019
Share on FacebookPin on PinterestTweet about this on Twitter

Za nami już połowa listopada.  Za mną dość ciekawy czas treningowy. Rower i bieganie przeplatane jest przerzucaniem żelastwa w Hangarze. Wszystko idzie w dobrą stronę, co bardzo mnie cieszy. Rowerowe treningi wchodzą dużo lżej niż jeszcze miesiąc temu, a bieganie zaczyna przypominać bieganie, a nie powłóczenie nogami.

Na początku miesiąca wybrałem się służbowo na City Trail do Łodzi. Przy okazji wziąłem w nim udział. Pobudka o 4 rano, podróż na trasie Świecie – Łódź, kilka godzin pracy nigdy nie jest sprzymierzeńcem dobrych wyników. Są jednak wyjątki.

Podczas wrześniowego „występu” udało się nabiegać zaledwie 18:56. Po ponad 30 dniach od tamtego biegu tym razem zegar zatrzymał się na czasie 18:10. Nadal brakuje świeżości i lekkości. Jednak nogi już pobiegały dużo lepiej. Jeszcze troszkę i wracam z czasem 17:xx.

Kolejny weekend również spędziłem na biegowo. W sobotę 9 listopada po raz pierwszy odwiedziłem Rogoźno by zmierzyć się z dystansem półmaratonu. Od czasu IRONMANA w Zurichu tylko 2 razy biegłem taki dystans. Pierwszy raz podczas połówki IRONMAN w Gdyni w sierpniu, a drugi raz z Alą podczas Poznańskiego Maratonu w październiku. Byłem ciekawy co z tego wyjdzie. Plan był prosty – bieg w okolicy 4.00 min/km.

Pogoda tego dnia nie rozpieszczała od samego początku. Ciężkie chmury wisiały nad nami, padał deszcz, a chłód dawał wszystkim w kość. Na szczęście tego dnia w planie był spokój i dobra zabawa. Plan zrealizowany w 100%. Nie obchodziło mnie, że ktoś mnie mija, lub kogoś ja. Cały czas swoje od początku do końca. Czas na mecie? 1.23.xx.  Nawet zgarnąłem puchar za 2 miejsce w kategorii wiekowej. Po biegu szybko do auta i grzanie na maksa. Trochę dostałem w kość od pogody. Jednak powiem Wam, że warto się wybrać do Rogoźna na połówkę. Czemu? Dobra organizacja, malownicza trasa i pozytywni ludzie! Doskonały przepis na udany bieg. Może za rok również tam pobiegnę?

Dwa dni po Rogoźnie przyszedł czas na mocne bieganie. Podobnie jak w Rogoźnie to nie ja mocno biegałem. Tym razem stanąłem na starcie w Rokietnicy. 3 Rosbieg Niepodległości to dodawanie otuchy Markowi. Cel był jeden! Złamać 39 minut.  Trasa w Rokietnicy to 2 pętle. Początek z górki, lekki podbieg w połowie okrążenia i płasko do końca. Warunki do ścigania bardzo dobre. Nic nie pozostało jak tylko wygrać z czasem. Były chwile zwątpienia, chwile cięższego oddechu. Cel jednak został zrealizowany. Czas na mecie 38:56! Jak Marek jest w gazie to nic go nie zatrzyma!

Rosbieg to kolejna impreza, którą warto wpisać w kalendarz. Jeśli lubisz wspaniałą atmosferę i mniejszą ilość osób na starcie to za rok widzimy się w Rokietnicy.

Ostatni okres treningowy oceniam bardzo pozytywnie. Spokojnie biegam w tempie 3.55 – 4.00. Wykonałem kawał ciężkiej roboty siłowej, a na rowerze trzeba będzie wkrótce bardzo mocno podkręcić obciążenia, bo widać progres!

Plany na najbliższy czas? Trenować! Trenować! Trenować! Ze względu na wesele w grudniu nie uda się wystartować na CT w Łodzi. Może trzeba znaleźć jakiś inny cel biegowy?