To był dobry rok…

28 grudnia 2017
Share on FacebookPin on PinterestTweet about this on Twitter

Kolejny rok sportowy za mną. Dużo się w nim działo 🙂 Czasem było nudno, czasem wesoło, czasem szybko, czasem wolno 🙂 Krótki przegląd najciekawszych fragmentów 2017 roku w moim sportowym życiu.

STYCZEŃ rozpoczął się od mocnego uderzenia podczas 10k Parking Relay. Przy blisko -15 stopniach ścigaliśmy się w ramach sztafety 5x2km. Udało się wykręcić czas 6:04 na 2km co było dla mnie mega wynikiem. Nigdy nie biegałem w tak hardcorowych warunkach. Oczy zamarzały od prędkości. W końcowej klasyfikacji z drużyną ASICS FrontRunner Polska zajęliśmy 3 miejsce. Miesiąc ten zakończyłem zwycięstwem podczas III Marcelińskiego Biegu Zimowego. Och zatęskniłem za tamtymi warunkami. Słoneczko i piękny śnieg 🙂

LUTY to przede wszystkim debiut w serii Indoor Triathlon Series, gdzie po bardzo słabym pływaniu, godnym rowerze i szybkim bieganiu zająłem 5 miejsce. Start ten dał mi do myślenia jak to bardzo słabo pływam. Jak bardzo dużo jest pracy przede mną

MARZEC i dwa starty z treningu. 34 minuty wykręcone w rywalizacji z Agnieszką Jerzyk podczas Maniackiej Dziesiątki oraz kapitalne 1h15min podczas Poznań Półmaratonu. Zwłaszcza ten drugi wynik był dużym zaskoczeniem ze względu na nadmiar pracy podczas targów towarzyszącym półmaratonowi. Oba rezultaty napawały optymistycznie przed kwietniowym startem.

KWIECIEŃ, maratoński kwiecień… Złamane 2:45 podczas Orlen Warsaw Marathon zmieściło się w widełkach, które planowałem 2:43 – 2:46. Z przygodami na trasie i w wietrznej aurze wynik ten uznałem za bardzo dobry prognostyk przed zaplanowanym na sierpień startem na dystansie długim podczas Mistrzostw Polski w Borównie.

MAJ to tradycyjny start w Półmaratonie w Chełmży. W tym roku udało się ponownie wygrać. Ze spokojną głową mogłem chwilę później wystartować w Triathlon Lubasz na dystansie 1/4 oraz 1/8. Był to też mój debiut na obu tych dystansach. Pierwszy, sobotni start wyszedł mi bardzo fajnie. Oczywiście oprócz bardzo zimnej wody. Natomiast niedzielny start z lekką gorączką był „przyzwoity” z przymrużeniem oka 🙂 Zadowolony byłem bardzo z roweru i biegania.

CZERWIEC opisać mogę jednym słowem – MISTRZ. Podczas Challenge Samorin zostaliśmy razem z Jankiem i Sławkiem Mistrzami Świata w Sztafetach Triathlonowych. Do dziś chwila, w której stanęliśmy na najwyższym stopniu podium wzrusza mnie. Na dokładkę w czerwcu wystartowałem podczas Triathlon Lusowo. Nie obyło się bez przygód. Przewrotka i palec zwichnięty na rowerze nie pomógł w odniesieniu wymarzonego czasu. W przyszłym roku do poprawki 🙂 Jeszcze w czerwcu udało się wygrać Challenge Poznań w Sztafetach. Potwierdziliśmy tym samym, że na rodzimym podwórku ciężko nas pokonać.

LIPIEC to przede wszystkim trening, trening i trening… Kilka mniejszych startów.

SIERPIEŃ to czas docelowego startu – Ocean Lava Triathlon Borówno-Bydgoszcz na długim dystansie. 10h 32min tyle zajęło mi pokonanie 3.8km pływania, 180km roweru i 42,2km biegania. Wiem, że stać mnie na jeszcze więcej! Obiecuję, że czas ten do 2019 roku zostanie poprawiony 🙂

WRZESIEŃ… 20 dni po triathlonie wystartowałem w pierwszej edycji Swimrun Poland w parze z Tomkiem Wichniarkiem. Była to wspaniała przygoda, która trwała ponad 7 godzin. Biegaliśmy, pływaliśmy, biegaliśmy, pływaliśmy i tak przed ponad 45 kilometrów. Zabawa była przednia! Śmierć na trasie również 🙂 Każdemu polecam imprezę w tym stylu!

PAŹDZIERNIK planowo miał składać się z maratońskiego startu. Niestety długość sezonu zmęczyła mnie i nagle plany trzeba było zmienić na odpoczynek. Pamiętajcie o regeneracji i suplementacji. Badania krwi, badania organizmu róbcie jeszcze częściej!

GRUDZIEŃ to koniec obijania się 🙂 Ciężka praca już za mną. Bardzo dużo jakości było w moich treningach. Teraz zostało mi 100 dni do wiosennego, docelowego startu. Koniec wymówek!